Bardzo dobra Ina Benita i Zbigniew Rakowiecki. Reszta aktorów również. Film ten ma wyjątkowy
ciepły klimat . Zostawia po sobie smutek: ostatni przedwojenny , ostatni dla tej pary aktorów. Zamykający
kinematografię II RP i erę wielkich gwiazd w polskim kinie. Do tego ta zapadająca w pamięć scena z
pamiątkowym zdjęciem ,do której gra niespotykana wcześniej bo zagrana i zaśpiewana już w sposób
charakterystyczny dla czasów powojennych bardzo nastrojowa muzyka. Po tym filmie na tą parę czekała
już tylko wojna...
Zgadzam się. Po prostu wspaniały film, cudowny i uroczy, ma doskonałe piosenki, głównie te śpiewane przez uroczy Chór Dana, a prócz tego jeszcze doskonała obsada aktorska. Szczególnie podoba mi się duet Mieczysława Ćwiklińska i Władysław Grabowski, który to duet wystąpił jeszcze w takich filmach jak "Czy Lucyna to dziewczyna?" oraz "Wacuś", no i jeszcze we "Wrzosie" :) A Zbigniew Rakowiecki wspaniały i uroczy.... w mało filmach on grał, ale jednak był wspaniały. Zaś Ina Benita doskonale zagrała Joasię majstrową xD. Pasowała do tej postaci - Benita zwykle grała energiczne, nieco kapryśne osóbki, a taka jest właśnie Joasia, choć jest również dobrą i sympatyczną osobą, ale też nieco rozpieszczoną - ale dlatego właśnie taka barwna z niej postać, w sam raz rola dla Benity :) Prócz tego jeszcze Zygmunt Chmielewski jako prezes Żurek-Żurkowski - notabene kilka razy też grał z Ćwiklińską w filmach i świetnie ze sobą grali :) A Józef Orwid jako nieco nerwowy, ale zabawny staruszek i jeszcze Stanisław Sielański jako taki mądro-głupi, pyskaty młodzieniec, którzy nawija słowa w obcym języku, choć nawet nie zna ich słów oraz wymądrza się, co nie on. Zaś Ćwiklińska znowu strzela fochy w taki sposób, że tylko płakać ze śmiechu. Jeszcze do tego Loda Niemirzanka :)
Inaczej mówiąc aktorzy zagrali tutaj role w sam raz dla nich stworzone, w których już nieraz się sprawdzili:
Zbigniew Rakowiecki - jako uroczy młodzieniec próbujący w wesoły sposób serce ukochanej
Ina Benita - jako pyskata, przemądrzała i nieco rozpieszczona, acz w gruncie rzeczy urocza Joasia, która lubi rządzić, ale i szczerze kochać potrafi
Władysław Grabowski - jako uroczy, choć roztargniony wujaszek (który jednak na końcu ratuje całą sytuację)
Mieczysława Ćwiklińska - jako hrabina z francuska akcentem, strzelająca fochy i mdlejąca tak, że nikt inny tego nie potrafiłby zrobić
Józef Orwid - jako nerwowy, przemądrzały, acz w gruncie rzeczy sympatyczny majster
Stanisław Sielański - jako przemądrzały, pyskaty młodzieniec, sypiący słowami, których znaczeń nawet nie rozumie
Zygmunt Chmielewski - jako prezes kochający córkę jedynaczkę (sprawdzona rola w "Czy Lucyna to dziewczyna?")
Loda Niemirzanka - jako pyskata, acz urocza dziewczyna, która wie, czego chce
Ludwik Sempoliński - jako uroczy cwaniaczek marzący o wielkiej karierze zrobionej za cudze pieniądze.
No i oczywiście Chór Dana z przepięknymi piosenkami. Nic dodać, nic ująć. Wspaniały film.
Podpisuję się pod tą opinią,aktorstwo jest doskonałe.Praktycznie wszyscy zasługują na najwyzsze oceny.Jak oni to wtedy robili?
Sam nie wiem, jak oni to robili? Może odpowiedź brzmi tak: kiedyś kino robiono dla widza, chcąc zachować jednocześnie dobry smak. Dzisiaj film się robi jedynie dla kasy, dla samych pieniędzy uderzając w najniższe instynkty i upodobania widzów, by ich przyciągnąć. Taka prawda. Przynajmniej ja tak sądzę.
Wiesz, ale żal mi się robi, kiedy oglądam te film i pomyślę sobie, że Ina Benita oraz Zbigniew Rakowiecki zginęli kilka lat później po nakręceniu tego filmu.