Popatrzmy. Jest w tym filmie sporo elementów, które Akademia uwielbia i na które zwraca uwagę, tym razem jednak nie udało się twórcom tego dokonać. Film o ekscentrycznym bogaczu, który pewnego wieczoru , objaw andropauzy (?), uznał, że ma dość.
Tylko dość, nie w stylu Douglasa, że jestem wkurzony, tylko ja uciekne po cichu z biegu szczurów, zostawię ten cały świat i będę nonkonformistycznie w ciszy, sam ze sobą, manifestowal swoją inność, dokonam eksperymentu na najbliższych, bo jestem kaprysnym "douche"
Film manifestuje nie tylko stan bohatera, on jest manifestacją stanu emocjonalnego Ameryki, Ameryki skazonej przez cywilizację, Ameryki, która chciałaby wrócić do stanu sprzed kolonizatorow. Film jest porządnie zrealizowany i skłania do refleksji takze o nas, o tym co dziś jest dla nas ważne a co być nie powinno. O tym ile nam umyka w dobie cyfrowej rewolucji gdy ważniejsze jest mieć niż być.