Wczoraj nadrobiłem zaległości w oglądaniu FiFa, p. w. dokończyłem 3. sezon po polsku i podczas odcinka "Droga do Danville" naszła mnie pewna refleksja... chodzi o Dundersztyca. Ta postać wywołuje u mnie nie tylko śmiech, ale i niekiedy litość, np. przy tej scenie, gdy nie miał biletów na autobus i zaczął nazywać siebie nieudacznikiem, wcale nie było do śmiechu. Pomijając już te jego smutne retrospekcje z dzieciństwa, to uważam, że w tej postaci można zobaczyć coś wiecej, niż tyko jednego z najzabawniejszych bohaterów seriali animowanych, jakiego było mi dane ujrzeć. Jest to też człowiek z problemami, które wpłynęły na to, kim jest.
Ogólnie w serialu jest parę momentów, które wymagają refleksji. Dziwne, ale nawet w tym serialu tak jest.
Jest jeden moment, który ciągle zmusza mnie do refleksji. SKĄD ONI MAJĄ KASĘ NA TE BUDOWLE itp. ?!
A nie nachodzi generalna refleksja na temat Fretki i jej przyłapywania i co ona musi czuć, gdy ciągle się jej nie udaje.
Ponoć istnieje taka wersja wydarzeń, że Fretka ma autyzm i to wszystko wymyśliła, ale ta teoria idzie do bagna, no bo Agenta P, chyba nie wymyśliła.
wydaje mi się że to oczywiste, że postać Dundersztyca ma wywoływać w dzieciach ludzkie uczucia takie jak współczucie, nawet dla tych, których nie lubimy. I że zło nie bierze się znikąd, tylko życie i inni ludzie tworzą potwory. W końcu to kreskówka dla dzieci ;)
Nie zawsze do śmiechu. Szczególnie, gdy widzę robotę "tłumaczów". I tak, Perry'ego dziobaka nazywają "pan pepe", a Candace przerobili na "fretkę" (wtf?).
Widzę że nikt nie potraktował tego tematu poważnie. Czyżby wszyscy sugerowali się datą?
Czytałam go już kiedyś i mając go w pamięci obejrzałam dzisiaj odcinek o zjeździe rodzinnym Dundersztyca. Jego piosenka "bez jej miłości poznać musiałem świaaaaaaat" wywołała u mnie łzy, jeszcze ta jego mechaniczna noga... Twórcy chyba nie mają serca i rozumu jeśli myślą że kogoś normalnego to będzie śmieszyć. Choć przyznam się , że gdy oglądałam ten odcinek z rok temu to nie miałam takich odczuć, nie byłam tego świadoma...
Sama mam młodszą siostrę, wszechstronnie utalentowaną i trochę rozumiem Dundelsztyca. Zaczęłam doceniać to że mama chociaż trochę mnie kocha i nie przebiera za krasnala ogrodowego :P
Dundersztyc...zacznijmy od tego że jest takim "czarnym nieudacznikiem", bo zły tak naprawdę nie jest. Rzeczywiście jego retrospekcje, to że cały czas żyje w cieniu brata, że nie mógł porozumieć się z żoną, że ciągle przegrywa z Pepe, pokazuje że ma ciężkie życie i budzi w widzu odruchy takie odruchy jak współczucie. Ja miałem właśnie taką refleksję po piosence: "Bez jej miłości poznać musiałem świat" - taka rzecz jak sport poróżniła go z matką - jest to smutne.
Ale można też doszukać się pozytywów. Mimo tylu: "A niech cie Pepe panie dziobaku!" nasz doktor się nie poddaje :)