Najlepszy odcinek jak do tej pory :D
Po pierwsze: Lucifer śpiewa! Uwielbiam jego głos i mogłabym go słuchać godzinami, szkoda że to trwało tak krótko.
Po drugie: Pozorowane "miejsce zbrodni" dla pani detektyw (ta cała scenka po seksie którego nie było.
Po trzecie: Jak to jest że Amadiel nie może pić wina ale może dziko rżnąć diablice w aucie? BEST SCENA EVER. Naprawdę zaczynam lubić tego typa.
Po czwarte: Fajny akcent z Maze próbującą być bardziej ludzką, bardzo na plus serialu.
Po piąte: Świetna ostatnia scena. Ciekawa jest ta przypadłość Lucifera.
A jak wam się podobało?