Po dwóch (? chyba tak, dla mnie trwało to baaaaaaaaardzo długo i któregoś dnia, w
sposób magiczny zauważyłem, że wyszedł nowy epizod. Pierwsza myśl - fake. Dzięki
Bogu, cudowny Salad Fingers doczekał się nowego odcinka) latach przerwy David Firth
uraczył mnie, fanatycznego fana, kolejną częścią przygód Sałatopalczastego. Co rzuca
się w oczy na sam początek? Oprawa graficzna i OLBRZYMI postęp jeśli chodzi o
animacje. Ja nadal uważam, że poprzednie części, dzięki specyficznemu, stylowi
graficznemu (trochę topornemu? nie wiem jak to nazwać, bo tak czy siak, jest piękny)
szalenie mi się podobały i średnio co dwa tygodnie robię sobie maratony ze wszystkimi
odcinkami (ja chcę wydanie blu-ray! Albo chociaż DVD!!!). W epizodzie dziewiątym
animacja to teraz pełen profesjonalizm z wykorzystaniem cel-shadingu (obiekty
trójwymiarowe z nałożonymi teksturami rysunkowymi). Ale, ale, ortodoksyjni fani Salad
Fingersa, nie macie się czego obawiać, klimatu ani odrobinę to nie psuje, a prawdziwy
fan zauważy masę zalet w całym tym graficznym przepychu (nie nachalnym jednak -
trzeba zaznaczyć... ujmę to tak, po raz kolejny jest idealnie). I co najważniejsze i
najwspanialsze - jest to NAJDŁUŻSZY epizod, i wracają postacie znane z poprzednich
części. Moja ocena, to oczywiście 10/10. Cudo.

Do wszystkich fanów! Zapraszam do otwartej dyskusji. Podzielcie się przemyśleniami na
temat całej serii i najnowszego epizodu. Podyskutujmy :).

PS. Wszystkim fanom animacji z nietypowym, groteskowym, burtonowskim (tak, w Salad
Fingersie zauważam delikatnie Burtona, zwłaszcza w epizodzie pt. Piknik) klimatem,
polecam internetową serię "Lenore: The Cute Little Dead Girl". Klimat w sumie może
wydawać się zupełnie inny (bardzo Burtonowski) ale z własnego doświadczenia wiem,
że mi cała seria STRASZNIE się podobała.

PS 2. Czy tylko ja mam ochotę zorganizować petycję do Pana Daivda Firtha z prośbą o
zatrudnienie paru pomocników, żeby Salad Fingers wychodził regularnie? :)