Gra nietuzinkowa, gorzka i wciągająca. Historia pogrywa na emocjach a komiksowa grafika cieszy oko i ładnie kontrastuje z poszarpanymi zwłokami i kośćmi "bielejącymi na wszystkich frontach tej wojny". Prowadzimy trójkę bohaterów od sielskiego lata 1914 (jak w filmie Jeunetta) po odrealnioną maszynkę do mięsa roku 1918 (jak w filmie Gilliama); zmagamy się z artyleryjskim ogniem huraganowym, kulami sianymi sowicie z gniazd wrogich kaemów, gazami bojowymi i pogubionymi trybikami które należy odpowiednio ułożyć. Niepokojące, że ginie się tu częściej niż w nowych grach fpp. Za jedyny minus uznać muszę zbytnią "układankowość" zabawy - płynność narracji wyhamowywała często, bo trzeba było kręcić korbą i wydawać polecenia bystremu czworonogowi, no ale rozumiem, że to prawo gry logicznej (bo ciężko mi ją nazwać klasyczną platformówką bądź przygodówką).
Valiant Hearts nie zawodzi i można ją polecić każdemu, szczególnie wygłodzonym miłośnikom IWŚ, którzy dość mają modyfikacji do innych gier i strategii na heksach.